Wchodząc do salonu w jednej z rezydencji Rothschildów, łatwo odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał. Wnętrze tonie w blasku pozłacanych brązów, światło kryształowego żyrandola odbija się w marmurach i jedwabiach, a każdy centymetr przestrzeni wydaje się nasycony dziełami sztuki. Na ścianach – portrety dawnych arystokratów, arrasy, lustra w rzeźbionych ramach. Pod stopami miękki dywan tłumi kroki.
Czy to pałac francuskiego monarchy z XVIII wieku? A może tylko scenografia?
W rzeczywistości to świat goût Rothschild – stylu, który narodził się w XIX wieku w domach jednej z najpotężniejszych rodzin finansowych Europy. Ten „smak Rothschildów” to więcej niż estetyka: to erudycyjna gra z historią, miłość do kolekcjonerstwa i spektakl luksusu, który potrafi zarówno zachwycać, jak i przytłaczać. Mary Gladstone, córka brytyjskiego premiera, po wizycie w Waddesdon Manor pod koniec XIX wieku zanotowała, że rezydencja “przytłacza skrajnym przepychem i luksusem” (N. Ferguson, The House of Rothschild, London 1998, s. 384).
Geneza i fenomen goût Rothschild
Pojęcie „goût Rothschild” – czyli „smak Rothschildów” – odnosi się do wyrafinowanego, eklektycznego stylu życia i urządzania wnętrz, który ukształtował się w XIX wieku, gdy potęga tej finansowej dynastii osiągnęła apogeum. Nie bez powodu styl ten zyskał własną nazwę: wnętrza paryskich pałaców i podmiejskich zamków Rothschildów były tak wystawne, tak konsekwentnie skonstruowane, że zaczęto postrzegać je jako osobne zjawisko estetyczne. I nie tylko oni ulegli jego urokowi – goût Rothschild zaczął wpływać na gusta całej elity przemysłowej epoki.
Od lat 40. XIX wieku Rothschildowie energicznie wkroczyli na rynek dzieł sztuki i antyków. Początkowo interesowały ich raczej osobliwości – tzw. curiosités – niż klasyczne zabytki. Ale już w latach 70. XIX wieku zdominowali europejskie kolekcjonerstwo: liczebnością, erudycją, determinacją i, rzecz jasna, niemal nieograniczonymi środkami. Baronowie z Londynu, Paryża, Wiednia i Frankfurtu rywalizowali między sobą o dzieła najwyższej klasy. Kupowali to, co najrzadsze, najlepiej o udokumentowanym pochodzeniu królewskim – meble i porcelanę z monogramami Ludwika XV i XVI, obrazy dawnych mistrzów, biżuterię ze skarbców monarchii.
Po rewolucji francuskiej na rynek trafiły skarby z Wersalu i innych pałaców ancien régime’u – Rothschildowie błyskawicznie to wykorzystali. Stali się nie tylko kolekcjonerami, ale i kustoszami dziedzictwa upadłej Europy.

Goût Rothschild narodził się z połączenia potęgi finansowej, pasji kolekcjonerskiej i kulturowych aspiracji. Była to świadoma stylizacja życia na modłę dworskiego przepychu dawnych epok – możliwa w czasach, gdy bankierzy nowej elity mogli urządzać swoje domy z królewskim rozmachem. Jak zauważa Emilie Murphy z domu aukcyjnego Christie’s, goût Rothschild przypominał nowoczesną wersję renesansowej kunstkamery – gabinetu osobliwości wypełnionego dziełami sztuki, jakimi niegdyś chwalili się książęta Odrodzenia (Le goût Rothschild: Defining the dynasty’s legendary style, Christies.com, 19.09.2023).
W przypadku Rothschildów ta estetyka objęła nie tylko pojedyncze wnętrza, lecz całe rezydencje. Ich domy były zarazem ekspozycją i przestrzenią do życia – erudycyjnym przepychem przełożonym na język aranżacji codzienności. Co ważne, „gust Rothschildów” nie był tylko manifestacją zamożności. Opierał się na doborze wybitnych obiektów, osadzonych w świadomym kontekście historycznym – nigdy przypadkowym, nigdy powierzchownym.

Charakterystyczne dla goût Rothschild było zamiłowanie do historyzmu i teatralnego przepychu. W praktyce oznaczało to wnętrza gęsto wypełnione ornamentalnymi odniesieniami do przeszłości: ciężkie adamaszkowe draperie, brokaty i aksamity w głębokich kolorach, złocone detale mebli, sztukaterie o fantazyjnych wzorach, intarsjowane parkiety. Meble — najczęściej francuskie, XVIII-wieczne — często miały królewski lub książęcy rodowód, co nadawało całości splendoru ancien régime. Ściany i obicia mebli pokrywały tkaniny oraz tapiserie, a dekoracje warstwowo wypełniały przestrzeń, realizując estetykę bliską wiktoriańskiemu horror vacui — lękowi przed pustką.
Jedną z najbardziej wyróżniających cech tego stylu była także swoista „archeologia architektoniczna”: Rothschildowie często ratowali fragmenty autentycznych pałacowych wnętrz — boazerie, kominki, stropy, schody — i wkomponowywali je w nowo budowane rezydencje. Dzięki temu ich domy stawały się mozaikami epok: oryginalne elementy renesansowe czy barokowe zyskiwały nowe życie obok dziewiętnastowiecznych struktur. Tą metodą powstały m.in. Mentmore Towers, Waddesdon Manor i Château de Ferrières — rezydencje-symbole stylu Rothschildów.
Co sprawia, że goût Rothschild fascynuje do dziś?
Być może unikalne jest właśnie owo połączenie kolekcjonerskiej pasji ze zmysłem teatralnym. Każdy salon czy gabinet urządzony w tym stylu był jak małe muzeum – starannie zakomponowana ekspozycja obrazów, mebli, porcelan i kuriozów – a jednocześnie scena, na której toczyło się życie towarzyskie. To nie była chłodna galeria, ale teatr dekoracji – wystawna, przemyślana przestrzeń zaprojektowana dla efektu i przyjemności, tak gospodarzy, jak i gości. Artysta-dekorator Eugène Lami, współtwórca stylu, projektując wnętrza Ferrières posunął się nawet do fantazyjnych zestawień: połączył w nich atmosferę Pałacu Dożów w Wenecji ze słynną klatką schodową ambasadorów z Wersalu, dodając szczyptę własnej teatralnej wyobraźni. Efekt był spektakularny. Z czasem uznano go za anachroniczny, a w latach 70. XX wieku wręcz za niepraktyczny – ale nie stracił nic ze swojego uroku.
Rezydencje Rothschildów: świątynie stylu i kolekcji
Cesarz Wilhelm I po wizycie w Château de Ferrières miał ponoć stwierdzić: „Żaden król nie mógłby sobie na to pozwolić! To może należeć tylko do Rothschilda”. Przyjrzyjmy się więc bliżej najsłynniejszym rezydencjom, które stały się ikonami goût Rothschild. Każda z nich to rozdział historii sztuki, kolekcjonerstwa i życia najwyższych sfer XIX stulecia.
Château de Ferrières – pałac jak z królewskiej bajki
Wielki hall Château de Ferrières na akwareli Eugène’a Lami (Wikimedia Commons, domena publiczna). Monumentalna sala pełna obrazów, rzeźb i dekoracji stanowiła serce pałacu Jamesa de Rothschild. Z przeszklonym dachem, klasycznymi kolumnami i otaczającą galerią, wnętrze to uosabia teatralny przepych i inscenizacyjny charakter stylu goût Rothschild. Eugène-Louis Lami (1800–1890) był francuskim malarzem, akwarelistą, litografem i dekoratorem, znanym z przedstawień życia wyższych sfer oraz scen historycznych.
Pod Paryżem, w sercu dawnego lasu myśliwskiego, w latach 1855–1859 wyrosło Château de Ferrières – imponująca rezydencja zbudowana dla barona Jamesa Mayera de Rothschilda, patriarchy francuskiej linii rodu. Zaprojektował ją sir Joseph Paxton, ten sam, który stworzył Mentmore Towers w Anglii dla kuzyna Jamesa. Wedle rodzinnej anegdoty, po obejrzeniu Mentmore baron zwrócił się do Paxtona słowami: „Zbuduj mi Mentmore, ale dwa razy większe”. Ferrières istotnie powstało na wzór angielskiego kuzyna – to masywna, czworoboczna rezydencja w stylu neorenesansu włoskiego, z czterema wieżami i dziedzińcem, posadowiona na tarasie górującym nad malowniczym parkiem krajobrazowym. Gdy zamek ukończono, okrzyknięto go największym i najbardziej luksusowym pałacem XIX-wiecznej Francji.
Wnętrza Ferrières od początku pomyślane były jako pokaz możliwości kolekcjonera absolutnego. Wielki hall o długości 37 m i wysokości 18 m przykryto całkowicie przeszklonym dachem – tworzył on niewiarygodnie efektowną przestrzeń reprezentacyjną, bardziej przypominającą galerię muzealną niż prywatny dom. Dekorację opracował Eugène Lami, malarz i dekorator, uznawany za pioniera stylu Rothschildów. Z teatralnym rozmachem zestawiał wpływy: włoskie Quattrocento, francuskie rokoko, wszystko zatopione w marmurach, złoceniach i bogatych tkaninach. Salony tematyczne skupiały skarby: meble z XVIII wieku, porcelanę Sèvres, dzieła dawnych mistrzów, rzeźby i kolekcje osobliwości. Biblioteka liczyła ponad 8 tysięcy tomów – stanowiła intelektualne serce domu. Ferrières było też pałacem gościnności na niespotykaną skalę: poza prywatnymi apartamentami Rothschildów urządzono tam aż 80 pokoi gościnnych. Na inauguracyjnym balu w grudniu 1862 pojawił się sam cesarz Napoleon III – co symbolicznie potwierdziło status rezydencji. Od tej pory Ferrières mogło śmiało konkurować z pałacami monarszymi.

Ferrières było kwintesencją goût Rothschild – miejscem, w którym styl tej dynastii ujawnił się w pełnej skali. Eugène Lami zaprojektował wnętrza tak, by każde pomieszczenie budziło zachwyt i oszołomienie: od Błękitnej Sali, która później zainspirowała Yves Saint Laurenta i Pierre’a Bergé do stworzenia własnej rezydencji w Paryżu, po Złotą Jadalnię lśniącą ornamentyką i światłem. Goście musieli czuć się jak w innym świecie: malowane sufity, gabloty pełne porcelany i szkła, komnaty wypełnione meblami z królewską metryką. Ferrières było żywym muzeum kultury dworskiej – ale nie muzeum martwym. Rezydencja tętniła życiem towarzyskim: baron James słynął z wystawnych kolacji sześć dni w tygodniu, a kuchnią zarządzał sam Marie-Antoine Carême, legendarny szef kuchni epoki.
Nic dziwnego, że cesarz Wilhelm I, po wizycie w Ferrières, miał powiedzieć, że żaden król nie mógłby sobie na to pozwolić. Ferrières stało się ikoną stylu – materialnym dowodem na to, że w XIX wieku prywatny finansista mógł stworzyć dla siebie wersalski świat. Na własnych warunkach.
Mentmore Towers – wiktoriański zamek kolekcjonera
Pierwszą wielką rezydencją w stylu Rothschildów wzniesioną na angielskiej ziemi było Mentmore Towers w hrabstwie Buckinghamshire. Zbudowane w latach 1852–1854 dla barona Mayera Amschela de Rothschild (stryja wspomnianego Jamesa) stanowiło początek „Rothschildopolis” w dolinie Aylesbury – w kolejnych dekadach kuzyni z rodziny pobudują tam kilka wspaniałych posiadłości, tworząc miniaturowe „księstwo” luksusu. Mentmore zaprojektował Joseph Paxton w modnym stylu neojakobiniańskim (zwanym też “Jacobethan” – łączącym wpływy elżbietańskie i jakubiańskie), nadając budowli formę elżbietańskiego zamku inspirowanego XVI-wiecznym Wollaton Hall. Zewnętrzna architektura zdradzała fascynację angielską przeszłością – ceglane elewacje z wieżyczkami i wysokimi kominami przywodziły na myśl czasy Tudorów. Jednak to, co najciekawsze, kryło się we wnętrzach.

Baron Mayer de Rothschild chciał w Mentmore nie tylko luksusowo mieszkać, ale przede wszystkim zaprezentować swoją kolekcję sztuki. Pałac miał być wręcz gablotą dla zbiorów.Wnętrza Mentmore urządzono z rozmachem godnym muzeum: centralny wielki hall nakryto przeszklonym dachem (projekt Paxtona nawiązywał tu do jego słynnego Kryształowego Pałacu), tworząc przestrzeń niczym renesansowe atrium pełne światła. Ściany zdobiły kolumny i balustrady, a dwukondygnacyjna galeria obiegała hall dookoła – architektoniczny cytat z włoskich pałaców, idealne tło dla kolekcji. Co kluczowe, dekoracje wnętrz Mentmore świadomie odwoływały się do różnych epok zgodnie z charakterem zbiorów – przeważała inspiracja włoskim renesansem, ale były też pokoje urządzone w stylu francuskiego rokoka XVIII w., jeśli mieściły odpowiednie eksponaty. Przykładowo jadalnię wyłożono autentycznymi boazeriami z XVIII-wiecznego paryskiego Hôtel de Villars – był to pierwszy przypadek przeniesienia francuskich boazerii do angielskiej rezydencji. Gdy nie wszystkie fragmenty rzeźbionych paneli zmieściły się w sali, resztę wykorzystano w innym Rothschildowskim domu – Waddesdon Manor. Podobnych przykładów było więcej: w Mentmore znalazł się pokój “du Barry”, nazwany tak od paneli lub mebli pochodzących z posiadłości Madame du Barry, metresy Ludwika XV, a także “limoges room” przeznaczony na ekspozycję cennych emalii z Limoges. W sumie każda z głównych sal nosiła nazwę od dominujących w niej skarbów (pokoje: Bursztynowy, Bilardowy, Białego Buduaru itd.), co podkreślało kuratorski charakter rezydencji.

Mentmore szybko zasłynęło jako jeden z najwspanialszych domów epoki wiktoriańskiej. Jego kolekcja – kompletna i zachowana przez ponad sto lat – obejmowała arcydzieła malarstwa (obrazy m.in. Reynoldsa, Gainsborougha, Bouchera czy Moroniego), dziesiątki sztuk mistrzowskich mebli francuskich, srebra, porcelany, rzadkie zegary i klejnoty. Dość powiedzieć, że gdy w 1977 roku spadkobiercy zmuszeni byli sprzedać zawartość Mentmore, określano ją jako najwspanialszą kolekcję prywatną kiedykolwiek zgromadzoną w rękach niekrólewskich. Zanim jednak do tego doszło, przez sto lat wnętrza Mentmore służyły kolejnym pokoleniom – córka barona, Hannah de Rothschild, wniosła posagowo pałac do rodziny książąt Rosebery, przez co gościli tu także premierzy i koronowane głowy. Wspomnienia z epoki podkreślają wyjątkową atmosferę Mentmore: stajnie pełne rasowych koni wyścigowych, komnaty tonące w kwiatach i kosztownościach, biblioteka użyczana jako schronienie dla ewakuowanych dzieł sztuki podczas II wojny światowej. Rezydencja ta była angielskim wcieleniem goût Rothschild – nieco bardziej powściągliwa w formie niż francuskie Ferrières, lecz równie olśniewająca we wnętrzu. Włoskie marmury i renesansowe stropy spotykały się tu z francuskimi tkaninami, porcelaną i brązami doré, a całość spinała się w kolekcjonerską narrację, w której każdy pokój stanowił osobny rozdział.
Waddesdon Manor – najpełniejszy smak Rothschildów
Trudno o lepszy symbol goût Rothschild niż Waddesdon Manor – neorenesansowa fantazja Ferdinanda de Rothschilda, wybudowana w angielskim Buckinghamshire w latach 70. XIX wieku.

Waddesdon Manor to Loara przeniesiona na angielską ziemię. Architekt Gabriel-Hippolyte Destailleur wzorował rezydencję na zamkach z doliny Loary, nadając jej sylwetkę pełną wieżyczek, stromych dachów mansardowych i misternych detali neorenesansowych. Na szczycie wzgórza powstała fantazyjna budowla, która już samą fasadą zdradzała frankofilskie upodobania fundatora.
Jednak prawdziwa skala wizji Ferdinanda de Rothschilda ujawniała się dopiero we wnętrzach.


Baron Ferdinand, miłośnik sztuki i historii, stworzył w Waddesdon kolekcję, która pod wieloma względami mogła konkurować z królewskimi zbiorami. Po zakończeniu budowy rezydencja wypełniła się portretami angielskich mistrzów XVIII wieku (Reynolds, Gainsborough), francuskimi boazeriami i meblami z epoki Ludwika XV, arrasami z manufaktur Gobelins i Beauvais, ogromnymi dywanami Savonnerie, setkami porcelan z Sèvres oraz obrazami dawnych mistrzów holenderskich. Do tego dochodziły kurioza renesansowe i obiekty osobliwe – wszystkie starannie dobrane.
Kolekcja Ferdinanda była przemyślana i świadomie stylizowana na estetykę ancien régime. Gromadził tylko przedmioty o najwyższej klasie i znakomitym pochodzeniu – często związane z francuską monarchią lub arystokracją. Wśród najcenniejszych przykładów znalazły się trzy niezwykle rzadkie wazy pot-pourri z manufaktury Sèvres z lat 1760., w kształcie okrętów – w tym jedna ozdobiona unikatową sceną batalistyczną. Innym klejnotem kolekcji jest osławiony mechaniczny słoń – automaton z 1774 r., grający muzykę i poruszający trąbą, dzieło zegarmistrza Huberta Martineta. Ta egzotyczna zabawka zachwycała gości wschodniej galerii pałacu, wskazując, że Rothschildowie cenili nie tylko malarstwo i meble, ale też osobliwe cuda techniki.


W przeciwieństwie do Ferrières czy Mentmore, Waddesdon Manor przetrwał nienaruszony do naszych czasów – wraz z pełnym wyposażeniem. Po śmierci Ferdinanda w 1898 r. dobra odziedziczyła jego siostra Alice, a następnie przekazała wnukowi Jamesowi de Rothschild, który w 1957 r. zapisał Waddesdon w testamencie National Trust, by ocalić je dla przyszłych pokoleń. Dzięki temu dzisiaj Waddesdon jest muzeum otwartym dla publiczności i uchodzi za najdoskonalszy zachowany przykład goût Rothschild. Zwiedzający mogą przejść przez kolejne komnaty, chłonąc atmosferę epoki. W Czerwonym Salonie wiszą wspaniałe portrety Gainsborougha i Reynoldsa w złoconych ramach, wokół stoją krzesła i fotele o haftowanych obiciach, a na konsolach połyskuje porcelana i zegary z brązu. Szary Salon (na fotografiach powyżej) zachwyca boazeriami w stylu Ludwika XV – każda płycina misternie rzeźbiona w motywy roślinne i rocaille. Ściany zdobią oryginalne kobierce, a w centralnym punkcie stoi marmurowy kominek flankowany parą waz i zwieńczony dużym lustrem w dekoracyjnej ramie. Palarnia (Smoking Room) została przez Ferdinanda przekształcona w mini-muzeum – prezentował tam swoje renesansowe nabytki: szkatuły, emalie, szkła i inne rarissima, które po jego śmierci przekazano do British Museum (tzw. Waddesdon Bequest – dar Waddesdon). Wnętrza te uchwycono już w 1897 r. w albumie fotograficznym Ferdinanda zwanym Red Book, a dzisiejsi odwiedzający mogą je oglądać niemal tak samo urządzone, jak za czasów świetności domu.

Waddesdon zachwyca nie tylko skalą kolekcji, ale i aurą wyrafinowania. Dom pełen jest detali, które zdradzają gust i temperament gospodarza: w bibliotece obok starych foliałów stoi popiersie markizy de Pompadour; w jadalni z porcelanowy serwis Sèvres w odcieniu zieleni celadonowej z końca XVIII wieku, który niegdyś należał do królewskiej kolekcji. Ściany westybulu zdobią rogi i trofea myśliwskie – dyskretny ukłon w stronę estetyki ziemiańskich dworów. Wszystko to tworzy wysmakowaną mise-en-scène – scenografię życia barona kolekcjonera. Waddesdon było apogeum stylu Rothschildów, a nawet współcześni goście – przyzwyczajeni do luksusu – bywali zdumieni jego skalą. Cytowana już Mary Gladstone, córka brytyjskiego premiera, czuła się tu “osaczona przepychem”. Inny polityk ironizował, że tylko u Ferdinanda lokaj pytał go z samego rana, nie tylko czy życzy sobie herbaty, ale czy ma to być Cejlon, Souchong czy Assam. Ta anegdota trafnie oddaje sedno świata Rothschildów: tu wszystko miało być najlepsze – od mebli po liście herbaty – i podane we właściwy sposób. Waddesdon było prywatną rezydencją, ale działało z precyzją królewskiego dworu.
Villa Ephrussi de Rothschild – Riviera w różu i złocie

Na początku XX wieku estetyka goût Rothschild znalazła swoją kontynuację na Lazurowym Wybrzeżu. Baronessa Béatrice Ephrussi de Rothschild, córka paryskiego barona Alphonse’a de Rothschild, w latach 1905–1912 zbudowała w Saint-Jean-Cap-Ferrat swoją wymarzoną Villa Île-de-France, znaną dziś jako Villa Ephrussi de Rothschild. Ta urocza, różowa willa na cyplu otoczonym morzem była dziełem architekta Aarona Messiego, łączącym inspiracje włoskiego renesansu i francuskiego klasycyzmu. Choć skala posiadłości jest mniejsza niż dawnych zamków rodziny, Béatrice wypełniła ją sztuką z równym zamiłowaniem co jej przodkowie.

Wille na Lazurowym Wybrzeżu w epoce Belle Époque często urządzano w stylu lekkim i jasnym, lecz baronessa Ephrussi pozostała wierna rodzinnej estetyce. Wnętrza willi wypełniła antykami, obrazami dawnych mistrzów, rzeźbami i meblami o arystokratycznej proweniencji. Szczególną dumą Béatrice była porcelana – zebrała jedną z najznakomitszych na świecie kolekcji porcelany miśnieńskiej i Sèvres. Do dziś w jej willi podziwiać można osobną Salę Porcelanową, gdzie w oszklonych szafach stoją dziesiątki bogato zdobionych waz, talerzy i figurek z Miśni, Sévres i innych manufaktur, w tym rzadkie okazy z królewskich serwisów. Inne pomieszczenia również mają swoje motywy: jest Pokój Małp (Salon des Singes) ozdobiony zabawnymi panneau z małpkami w scenkach dworskich, jest Pokój Chiński pełen orientalnych lak i porcelan, czy Salon Ludwika XV z rokokowymi meblami i pastelami Fragonarda. Całość tworzy eklektyczną mieszankę wyrafinowania i kaprysu – jak przystało na damę początku XX wieku, Béatrice pozwoliła sobie też na odrobinę własnej fantazji.



Nie oznacza to jednak zerwania z goût Rothschild. Przeciwnie, Villa Ephrussi to raczej łagodniejsze wcielenie stylu – jaśniejsze kolory ścian i więcej światła słonecznego, ale wciąż królują wytworne tkaniny, złocenia i historyczne artefakty. Petit salon widoczny na zdjęciu powyżej ukazuje tę subtelność: jasnoszare boazerie z klasycznymi reliefami stanowią tło dla bogato złoconej niszy, w której zawieszono XVIII-wieczną tapiserię w ozdobnej ramie, poniżej stoi gięta kanapa w stylu Ludwika XV obita kremowym jedwabiem, a po bokach dobrane są konsolowe stoliki i świeczniki z brązu. Horror vacui jest tu mniejszy – więcej oddechu między obiektami – lecz każde krzesło, każda patera czy obraz jest starannie wybrany. Ogród willi (a właściwie dziewięć tematycznych ogrodów) dodaje całości uroku, ale to wnętrza pozostają sercem kolekcji. Po śmierci baronowej w 1934 r. willa wraz ze zbiorami przeszła na własność Instytutu Francji i dziś działa jako muzeum – dzięki temu możemy jeszcze zobaczyć, jak goût Rothschild wkroczył w XX wiek, adaptując się do nowych czasów lecz nie tracąc nic ze swej teatralnej elegancji.


Teatr dekoracji, kolekcjonerstwo i horror vacui – analiza estetyki
Przeglądając powyższe przykłady – od Ferrières przez Mentmore i Waddesdon po Willę Ephrussi – można wyodrębnić wspólne cechy estetyczne, które składają się na fenomen goût Rothschild. Przede wszystkim jest to historyzm, rozumiany nie jako proste kopiowanie jednego stylu z przeszłości, lecz synteza wielu epok. Wnętrza Rothschildów były pełne cytatów z różnych czasów: renesansowe stropy, barokowe rzeźby, meble rokoko, neoklasyczne tkaniny – wszystko to współistniało obok siebie, tworząc wielowarstwową narrację. Taki eklektyzm wynikał częściowo z natury kolekcji (gromadzono przecież dzieła z różnych epok), a częściowo z chęci zainscenizowania minionego świata. Każdy pokój miał swoją rolę do odegrania: buduar jak z czasów Marii Antoniny, hol niczym renesansowa sala audiencyjna, galeria obrazów przypominająca Luwr. Ten teatralny aspekt dekoracji był kluczowy – wnętrza miały oszałamiać i przenosić w czasie. Rothschildowie kreowali fałszywą przeszłość, która stała się jednak ich rzeczywistością. Było to życie w otoczeniu wyidealizowanej historii, której reżyserami byli oni sami.
Drugim filarem estetyki był maksymalizm, wręcz nadmiar oraz lęk przed pustką, horror vacui. W przeciwieństwie do dzisiejszych minimalistycznych trendów, w stylu Rothschildów więcej znaczyło więcej. Każda ściana, powierzchnia stołu czy kominka stanowiła okazję do ekspozycji czegoś pięknego lub cennego. Na ścianach – jeśli nie tkanina, to galeria obrazów wiszących w kilku rzędach jeden nad drugim. Na komodach – kolekcje porcelanowych waz ustawionych symetrycznie. W witrynach – ciasno stłoczone rzędy miniatur, emalii, drogocennych bibelotów. Na podłogach – perskie dywany przykryte w części wzorzystymi kobiercami i poustawiane meble, parawany, piedestały z rzeźbami. Dla postronnego obserwatora mogło to być przytłaczające (o czym świadczy cytowana opinia Mary Gladstone), ale zarazem tworzyło atmosferę prawdziwie zanurzoną w sztuce. Było wyrazem kolekcjonerskiej namiętności – wszak trudno oczekiwać od zapalonego zbieracza umiaru w prezentowaniu swoich skarbów. W rezultacie wnętrza zyskiwały klimat gabinetu osobliwości – tyle że w wersji pałacowej, luksusowej.
Najważniejsze były jakość i pochodzenie – Rothschildowie mieli niemal maniakalną obsesję na punkcie oryginałów z najwyższej półki. Ich kolekcje nie były przypadkową zbieraniną kosztowności, lecz zestawem dzieł o znakomitej proweniencji: porcelana z serwisu Marii Antoniny, meble z apartamentów Madame du Barry, portrety pędzla van Dycka i Gainsborougha. W ich zbiorach roiło się od obiektów z rodowodem – gobeliny z monogramami Diany de Poitiers i Henryka II, obrazy z kolekcji Habsburgów, meble z Louveciennes, a nawet płótna ze słynnej kolekcji Pierre’a Crozata, paryskiego finansisty i mecenasa sztuki. Tego typu nabytki nie tylko świadczyły o majątku – stanowiły manifest gustu, wiedzy i kulturowej pozycji. W drugiej połowie XIX wieku Rothschildowie zdominowali europejski rynek antyków i dzieł sztuki: było ich wielu, mieli środki, ambicje, ale też coraz większą erudycję. Efektem były zbiory, które mogły rywalizować z Luwrem czy Wallace Collection – tyle że nie za szkłem muzealnych gablot, lecz w przestrzeniach, w których się mieszkało.

Estetyka goût Rothschild obejmowała także teatr gościnności: sposób, w jaki wnętrza ożywały podczas przyjęć, polowań czy bankietów, był integralną częścią stylu. Stoły zastawiano suto srebrami i kwiatami, służba ubrana w stroje z epoki dbała o każdy detal. Rezydencje projektowano tak, by olśniewać gości – były manifestacją smaku, pozycji i wiedzy gospodarza. Choć Rothschildowie wywodzili się z żydowskiej rodziny mieszczańskiej z Frankfurtu, dzięki fortunie, kolekcjonerstwu i spektakularnemu stylowi życia, zyskali reputację nowych arystokratów – bez tytułów, ale z wpływami, których nie sposób było ignorować. Mówiono o nich z przekąsem „królowie Żydów” – określenie, które traktowali raczej jako pochwałę niż obelgę. Ich domy nie były tylko prywatnymi rezydencjami, ale symbolicznymi insygniami władzy: przestrzeniami, w których występowali w roli gospodarzy świata sztuki, luksusu i wyrafinowania. To właśnie dlatego goût Rothschild stał się punktem odniesienia dla elit przełomu XIX i XX wieku.
Dziedzictwo Rothschildów w kulturze wnętrz XX wieku
Echo stylu Rothschildów rozchodziło się daleko poza granice ich własnych rezydencji. Już pod koniec XIX wieku inni plutokraci i kolekcjonerzy starali się naśladować ten przepych. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych – w epoce Gilded Age – nowobogaccy magnaci, tacy jak Vanderbiltowie, Astorowie czy Rockefellerowie, urządzali swoje nowojorskie rezydencje i letnie pałacyki w Newport w duchu goût Rothschild. Bogaci Amerykanie masowo wykupywali w Europie całe fragmenty historycznych wnętrz – boazerie, kominki, schody, a nawet sufity – i transportowali je statkami do USA, by ozdobić nimi nowe domy. W rezydencji Gertrude Vanderbilt Whitney przy Piątej Alei architekt Stanford White wbudował 20-metrową salę balową z autentycznego francuskiego château – wraz z monumentalnym kominkiem i tapiseriami z królewskimi monogramami. Również słynne pałace w Newport – Marble House, Rosecliff czy The Breakers – wypełnione były europejskimi dekoracjami i meblami, sprowadzanymi w całości przez Atlantyk. Nic dziwnego, że to właśnie tam kręcono sceny filmowe stylizowane na lata 20. – w tym adaptację Wielkiego Gatsby’ego z 1974 roku, gdzie wystąpiły zarówno Marble House, jak i Rosecliff. A one z kolei – jak wiele innych – zawdzięczały swój splendor wzorowi stworzonemu przez Rothschildów.

Na kontynencie goût Rothschild również znalazł kontynuatorów. Pałace Belle Époque i luksusowe hotele, takie jak Hôtel Ritz w Paryżu, chętnie adaptowały podobny przepych. Na Riwierze powstawały rezydencje inspirowane estetyką Rothschildów – choćby Villa Kérylos, stylizowana na dom grecki z Delos, czy Villa Rothschild w Cannes, należąca do innej gałęzi rodziny. W okresie międzywojennym styl ten nieco przygasł – art déco wprowadziło nową, bardziej stonowaną elegancję – ale nie zniknął całkowicie. Paryska firma dekoratorska Maison Jansen specjalizowała się w jego „złagodzonej” wersji, realizując projekty dla śmietanki towarzyskiej – od Białego Domu za czasów Kennedy’ego po paryską rezydencję księcia i księżnej Windsoru. W latach 70. nastąpił wyraźny renesans. Yves Saint Laurent i Pierre Bergé urządzili swój dom przy Rue de Babylone jako świadomy hołd dla goût Rothschild – wypełnili go XVII-wiecznymi tapiseriami, meblami z dawnych kolekcji i starannie wyselekcjonowanymi kuriozami. Inspirowali się niebieskim salonem Ferrières. Po śmierci YSL ich kolekcja została zlicytowana jako „kolekcja stulecia”. Również nowojorski dekorator Robert Denning, znany z wnętrz przepełnionych biedermeierami i złoceniami, mówił wprost: „wolę przepełnienie niż niedosyt” – co było oczywistym ukłonem w stronę stylu Rothschildów.

W ten sposób idee stojące za goût Rothschild — kolekcjonowanie z rozmachem, życie w otoczeniu sztuki, celebracja historycznej atmosfery — przetrwały, choć często w zmienionej formie. Nawet dziś, w epoce zupełnie innej estetyki, wystarczy zajrzeć do rezydencji niektórych miliarderów czy butików z najwyższej półki, by dostrzec znajome echa: ściany obwieszone złoconymi ramami, antyczne kominki w nowoczesnych apartamentach, salony stylizowane na pałac w miniaturze. Zmieniły się oczywiście proporcje — dziś mało kto posiada kilkaset muzealnej klasy antyków, by nimi zapełnić dom. Ale renesans maksymalizmu we wnętrzach, będący reakcją na lata białego minimalizmu, przywrócił modę na “mozaikę przeszłości”. Coraz śmielej łączy się nowoczesność z dawnym rzemiosłem — co Rothschildowie robili od zawsze, adaptując historyczne przedmioty do współczesnych funkcji. W ich rezydencjach — jak Ferrières czy Waddesdon — pod pozorem historyzującego stylu kryły się techniczne innowacje: oświetlenie gazowe, windy kuchenne, łazienki. Dziedzictwo goût Rothschild to także wzorzec mecenatu i ochrony dziedzictwa — wiele dzieł, które uratowali od zapomnienia, trafiło do publicznych kolekcji i dziś zachwyca zwiedzających w muzeach.

Czy dziś można twórczo czerpać z goût Rothschild?
Pisząc o tak wyrazistym stylu, trudno nie zadać pytania: czy dziś taki sposób urządzania przestrzeni może jeszcze funkcjonować bez popadania w karykaturę ani muzealną rekonstrukcję? Dzisiejsze realia są inne — nawet najzamożniejsi rzadko odtwarzają sale balowe Wersalu w swoich domach (choć i tacy się zdarzają). Goût Rothschild pozostaje antytezą współczesnego minimalizmu: teatralny, kosztowny, wymagający przestrzeni i, nie ukrywajmy, dość elitarny. Jak więc korzystać z niego twórczo, unikając pastiszu?
Najpierw trzeba zrozumieć jego istotę — to nie był styl dekoracyjny w sensie „aranżacji wnętrz”, ale sposób myślenia: osobisty, erudycyjny, oparty na historii. Można go przełożyć na współczesność przez świadome łączenie epok i narracji. Nie chodzi o to, by zamieniać salon w scenografię z XVIII wieku, ale by wprowadzić do wnętrza elementy, które niosą znaczenie. Autentyczny mebel, perski kobierzec, portret przodka – wyeksponowane z wyczuciem, mogą stać się ośrodkiem ciężkości nowoczesnej przestrzeni.

Styl Rothschildów uczy warstwowości — zestawiania faktur, czasów, znaczeń. To może być współczesna abstrakcja zawieszona obok barokowego portretu, orientalny dywan rzucony na beton, komoda Boulle’a obok stalowej lampy. Jeśli te rzeczy mają sens — wspólną opowieść, a nie tylko kontrast — całość zyskuje głębię, a nie efekciarstwo. I właśnie ta głębia, nie złoto i ciężkie kotary, jest tym, co warto dziś z goût Rothschild naprawdę zachować.
Ważne też, by nie zatracić funkcjonalności i komfortu. Paradoksalnie Rothschildowie też o to dbali – ich domy mimo muzealnego charakteru były nowoczesne jak na swoje czasy (centralne ogrzewanie, łazienki, wygodne tapicerowane fotele, których w XVIII w. nie widywano w takiej liczbie). W dzisiejszej interpretacji można z tego wyciągnąć lekcję: nawet jeśli lubimy bogaty styl, warto go uwspółcześnić poprzez wygodę, np. zastosować współczesne tkaniny obiciowe o dawnym wzorze (ale odporniejsze), zainstalować oświetlenie, które podkreśli antyki, a jednocześnie rozjaśni wnętrze. Zamiast ciężkich kotar blokujących światło, można wybrać lżejsze jedwabie czy tiule, które nawiązują do epoki, ale pasują do dzisiejszych gustów.

Goût Rothschild w czystej formie pozostanie domeną zabytkowych rezydencji-muzeów oraz może kilku ekscentrycznych koneserów. Jednak duch tego stylu – miłość do sztuki, odwaga w łączeniu epok, przekonanie że dom może być pałacem duszy – jest ponadczasowy. W świecie masowej produkcji i jednorazowych trendów, przypomina, że autentyczność i historia mają swoją wagę. Nie musimy od razu mieszkać w zamku – czasem wystarczy odziedziczona po prababci politurowana szyfoniera, kilka starych sreber na nowym stole czy barokowy obraz we współczesnym salonie, by poczuć nić łączącą nas z minioną świetnością. I właśnie o to chodzi: nie o naśladowanie Rothschildów, ale o rozmowę z przeszłością — na własnych zasadach.
Zamiast zakończenia: erudycyjny urok ponadczasowego stylu
Goût Rothschild to nie tylko styl dekoracyjny, ale filozofia życia i kolekcjonowania. Dom staje się w niej sceną dla historii, a jego właściciel – zarazem kuratorem i aktorem tego spektaklu. Odbyliśmy podróż przez złote sale Ferrières, mroczne gabinety Mentmore, kwieciste partery Waddesdon i pachnące ogrody willi na Riwierze. To była podróż nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie – przypomnienie, że za wszystkimi bibelotami, obrazami i meblami kryła się ludzka pasja, ambicja, wizja.
Rothschildowie, budując swój legendarny smak, stworzyli coś w rodzaju mitu kulturowego – mitu o prywatnym bogactwie, które dorównuje królewskim dworom i które ocala to, co najcenniejsze z przeszłości. Wiele dzieł, które dziś podziwiamy w muzeach, przetrwało burze dziejowe właśnie dlatego, że znalazło schronienie w ich rezydencjach. Gdy upadały monarchie i płonęły pałace, ich kolekcje trwały – niczym arka. Dziś rozproszone (w muzeach, na aukcjach, w innych kolekcjach) nadal niosą etykietkę dawnej proweniencji, a hasło “z kolekcji Rothschildów” wciąż jest synonimem najwyższej klasy w świecie antykwarycznym.

Na koniec warto zadać sobie pytanie: co tak naprawdę pociąga nas w goût Rothschild? Czy tylko materialny blask złota i jedwabi? A może właśnie ta erudycja zaklęta w przedmioty, umiejętność dialogu z historią poprzez rzeczy. Bo w gruncie rzeczy styl ten, choć skrajnie dekoracyjny, nie był pusty – przeciwnie, był wypełniony znaczeniami niczym gabinet kolekcjonera. Patrząc na dowolne zdjęcie wnętrza Rothschildów, możemy godzinami rozszyfrowywać, co skąd pochodzi, jaki król dotykał tej szafy, jaka dama pozowała do tego portretu. To czyni te wnętrza nie tylko ładnymi, ale intelektualnie fascynującymi.
Być może właśnie dlatego goût Rothschild wciąż wzbudza emocje – jest jak palimpsest, wielowarstwowy tekst kultury, który można czytać i interpretować. W czasach, gdy często goni się za nowością dla samej nowości, ten styl przypomina o wartości dialogu z przeszłością. W eleganckim, wciągającym stylu życia Rothschildów kryje się pochwała ludzkiej ciekawości świata, bo trzeba ogromnej ciekawości i wiedzy, by zgromadzić skarby z czterech kontynentów i wielu wieków pod jednym dachem i nadać im nowy sens.
Kim byli Rothschildowie? I dlaczego ich nazwisko stało się stylem?
Założyciel rodu, Mayer Amschel Rothschild (1744-1812), urodził się we Frankfurcie nad Menem, w żydowskim getcie (Judengasse). Nazwisko Rothschild pochodzi od czerwonego znaku (rot Schild), który wisiał nad wejściem do jego rodzinnego domu w Judengasse we Frankfurcie – „Zum Roten Schild” („Pod Czerwoną Tarczą” – w tamtym czasie domy oznaczano symbolami, nie numerami). Praktykował w banku Oppenheimera w Hanowerze, gdzie zdobył wiedzę o finansach międzynarodowych. W 1760 r. wrócił do Frankfurtu i rozwinął działalność w handlu rzadkimi monetami, potem rozszerzył ją na usługi finansowe. Około 1769 r. zaczął współpracować z księciem Wilhelmem I z Hesji-Kassel – został jego oficjalnym bankierem.
Mayer Amschel miał pięciu synów i każdego wysłał do innego miasta, by tam założyli oddziały rodzinnej działalności finansowej, co dało to początek międzynarodowej sieci banków Rothschildów:
Amschel Mayer Rothschild (1773–1855) – Frankfurt
Najstarszy syn, przejął centralę banku we Frankfurcie po ojcu.
Salomon Mayer Rothschild (1774–1855) – Wiedeń
Założył bank S. M. von Rothschild w Wiedniu, główny finansista Habsburgów. Inwestował w Kolej Północną (Kaiser Ferdinands-Nordbahn) oraz rozwój przemysłu hutniczego. W 1822 roku został nobilitowany przez cesarza Austrii.
Nathan Mayer Rothschild (1777–1836) – Londyn
Najbardziej wpływowy z braci. Założył N. M. Rothschild & Sons, zyskał fortunę finansując rząd brytyjski podczas wojen napoleońskich, m.in. dostarczył środki dla armii Wellingtona przed bitwą pod Waterloo.
Carl Mayer Rothschild (1788–1855) – Neapol
Założył C. M. de Rothschild & Figli, finansował Królestwo Obojga Sycylii, a także wspierał projekty infrastrukturalne, takie jak osuszanie bagien toskańskich i prace publiczne w Sardynii.
James (Jakob) Mayer Rothschild (1792–1868) – Paryż
Najmłodszy, założył de Rothschild Frères, główny bankier francuskiego dworu. Odegrał znaczącą rolę w finansowaniu rozwoju przemysłu, w tym kolei i górnictwa. W 1822 roku został nobilitowany przez cesarza Austrii. Jeden z najbogatszych ludzi XIX wieku.
Niektórzy z Rothschildów nosili tytuły baronów i książąt. Inni pisali eseje o klasycyzmie lub sponsorowali ekspedycje archeologiczne. Ich wpływ na estetykę wnętrz sięga daleko poza ich epokę. Francuska gałąź rodu – zwłaszcza James de Rothschild i jego potomkowie – stworzyła model stylu eklektycznego, łączącego XVIII-wieczne rzemiosło artystyczne, XVIII-wieczne malarstwo, neorenesans, Chiny z czasów Qing, florenckie pietra dura i wszystko to, co rzadkie, wyrafinowane i osadzone w historii.
Dziś ich nazwisko budzi emocje – od zachwytu po teorie spiskowe. Ale jedno jest pewne: w estetyce wnętrz, „Rothschild” to skrót myślowy dla stylu, który wymaga więcej niż pieniędzy. Wymaga gustu, wiedzy i odwagi.
Tekst: Elżbieta Szabat-Wywrot. ©2025. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko za zgodą autorki.